Justyna jest podwójną superbohaterką. Pierwszą wojnę z nieproszonym gościem, który zaatakował jej szyjkę macicy wygrała w 2020. Niestety niedługo później usłyszała, że rak wrócił. Tym razem usłyszała diagnozę nowotworu piersi. Ale się nie poddaje. Walczy dla siebie i 11- letniej córki. Walczy, bo jest superbohaterką.
W jaki sposób dowiedziała się Pani o chorobie? Jaką diagnozę Pani usłyszała?
W lutym 2020 roku otrzymałam telefon od ginekologa z informacją, że wyniki cytologii są złe i muszę się poddać dalszej diagnostyce – nowotwór szyjki macicy (Rak in situ 0-HSIL).
Dzięki szybkiej reakcji lekarza szybko pozbyłam się nieproszonego gościa z mojego organizmu. Natomiast w grudniu 2020 roku po biopsji cienkoigłowej lekarza kazał poczekać na korytarzu na wynik, po czym zaprosił mnie do gabinetu i oznajmij, że mam nowotwór złośliwy piersi-zmiana BI-RADS6). Od stycznia 2021 roku zostałam pacjentem Instytutu
Onkologii w Gliwicach.
Czy przed chorobą chodziła Pani regularnie do ginekologa, badała się sama?
Chodziłam do ginekologa na kontrolę, ale zanim zachorowałam na nowotwór szyjki macicy miałam 1,5 roku przerwy.
Jaka była Pani pierwsza reakcja?
Przy pierwszej diagnozie był to przede wszystkim strach, lęk i płacz. Załamałam się, bo mam dopiero 30 lat i 11-letnią córeczkę. Gdy usłyszałam kolejną, przeżyłam szok, niedowierzanie. Było we mnie dużo złości, bo przecież dopiero co wygrałam jedną walkę, a już musiałam
stoczyć następną.
Kto był/ jest dla Pani największym wsparciem, pomocą w czasie choroby?
Rodzina, przyjaciele,znajomi. Ale najbardziej mój obecny narzeczony i corka. Bez nich już dawno bym się poddała.Ta 11-letnia lepsza wersja mnie sprawia, że mam siły do walki. Mam nadal swoje cele i marzenia, chociaż choroba niektóre skreśliła. A ja tak łatwo nie odpuszczam. Na pomoc służby zdrowia również nie mogę narzekać.
Jak choroba wpłynęła na Pani życie? Czy się ono jakoś zmieniło?
Cóż, moje życie nadal toczyło się swoim torem. Pracowałam, wychowywałam córkę. Ale choćby mury się waliły to i tak byłam zawsze na kontroli. Dziś z perspektywy czasu widzę, że sporo się zmieniło. W życiu, we mnie. Najpierw bardzo bałam się chemioterapii, ale gdy tylko zaczęła wpływać do mojego portu, siedziałam i myślałam, że w końcu ja mogę zacząć go niszczyć w głowie! Zamiast strachu wyliczyłam za co chcę go zniszczyć. Aktualnie jestem w trakcie chemioterapii, niestety na zwolnieniu chorobowym. Potrzebuję czasami osoby do pomocy przy codziennych czynnościach.
To musi być trudne dla osoby w tak młodym wieku…
Może i to śmieszne, ale najgorsze w tej całej sytuacji było dla mnie chyba zgolenie włosów. Chociaż już teraz czuję się dobrze ze sobą. Ale bardzo dużo łez popłynęło z tego powodu… Nigdy bym nie pomyślała, że dźwięk maszynki wywoła u moich bliskich tak skrajne emocje. Z mamą na wideorozmowie, z córką przytulona na kolanach, z facetem z maszynką w ręce i przyjaciółką obok, zrobiliśmy to! I choć nie było łatwo słuchać jak każde z nich płacze, jak córka w końcu podniosła głowę ze łzami w oczach, by spojrzeć na mnie i trzeba było przykleić na chwilę uśmiech. Wiem jednak, że nas wszystkich to wzmocniło. Aktualnie najtrudniejsze jest to, że moja sprawność fizyczna nie jest taka jak wcześniej. Głowa by
chciała dużo, ale ciało odmawia posłuszeństwa. To strasznie męczące. Czasami się śmieję, że w wieku 30 lat włącza mi się tryb 60 plus.
Czy chciałaby Pani przekazać coś szczególnego innym kobietom, po tym, co Panią spotkało?
Co chciałabym przekazać? Żeby reagowały jak zauważają, że z ich organizmem dzieje się coś nie tak. Żeby chociaż raz w tygodniu przy codziennej pielęgnacji badały sobie piersi. To zajmuje chwilę, a naprawdę dużo może zmienić. A moment na to, jak i na wizytę u lekarza jest zawsze dobry. Nie wolno bagatelizować sygnałów, które daje nam organizm. Ja jestem dopiero na początku długiego leczenia. Miałam momenty zwątpienia, do teraz je mam. Płacz kiedyś był dla mnie jak oddychanie. Byłam zła na cały świat, ale chyba już się pogodziłam z tym,że ponownie muszę przejść przez coś, co nie będzie przyjemne. Myślę,że znalazłam w
końcu w sobie tą siłę,żeby walczyć o siebie, moje zdrowie i tego życzę kobietom, które są na początku diagnozy, żeby też ją znalazły.
Justyna Skatuła
Instagram : https://www.instagram.com/ta.tinka_7/
Rozmowę prowadziła i spisała Natalia Ignacek.